Płynność finansowa staje się stanem coraz trudniej osiągalnym. Według oficjalnych źródeł – w Monitorze Sądowym i Gospodarczym – od początku roku opublikowano informacje o 316 niewypłacalnościach polskich firm, tj. o 75 proc. więcej niż przed rokiem.

Z badania przeprowadzonego przez Euler Hermes wynika, że usługi odczuwają nie tylko skutki zamknięcia (jeszcze drugiego) gospodarki, ale także kryzysowych budżetów samorządów, firm i konsumentów. Oprócz dotychczasowych niewypłacalności w HoReCa czy w ochronie zdrowia pojawiły się problemy firm utrzymania zieleni, ochrony, pośrednictwa pracy, opieki przedszkolnej. Liczba niewypłacalności była w usługach przeszło trzykrotnie większa – 131 w styczniu-lutym 2021 r. wobec 45 przed rokiem (wzrost liczby niewypłacalności o 190 proc.).

Płynność finansowa problemem w rolnictwie

Kryzys mamy w rolnictwie: produkcja podstawowych art. spożywczych stała się areną niewypłacalności w skali, jakiej nigdy nie widziano (w samym lutym niewypłacalność 18 przedsiębiorców agro-rolniczych z sektora upraw i chowu). W otoczeniu rolnictwa następuje efekt domina: problemy mają wyspecjalizowane firmy obsługi upraw i chowu, dostawcy agrochemii i pasz, maszyn ale też firmy skupujące i handlujące płodami i żywcem oraz mięsem.

Oprócz produkcji rolnej (i spożywczej) liczne problemy pojawiły się w sektorze metalowo-maszynowym oraz w produkcji na rzecz budownictwa (konstrukcje, elementy metalowe, z tworzyw sztucznych oraz drewniane). Spowolnienie w budownictwie z II połowy ubiegłego roku w realizacji dotychczasowych kontraktów i w rozpoczynaniu kolejnych uderza w dużym stopniu w firmy budownictwa specjalistycznego, także związanego z inwestycjami infrastrukturalno-drogowymi. Liczba niewypłacalności wzrosła o 45 proc. r/r, w samym styczniu z 7 przed rokiem do 17, za okres I-II to 30 niewypłacalności obecnie wobec 22 przed rokiem.

CZYTAJ TEŻ: Plaga niewypłacalności firm. Najgorszy miesiąc w historii

– Czy trzecia fala pandemii zakłóci ożywienie? Jak na razie firmy odczuwają jeszcze skutki drugiego lockdownu, ogłoszonego w IV kwartale ubiegłego roku. Po złych wynikach, w zawsze najlepszym dla handlu ostatnim kwartale roku zarządzający nimi nie czekali i składali do sądów wnioski o ochronę przed wierzycielami – lub też to oni wnioskowali o upadłość dłużników. Zwłaszcza małych, ale stabilnych dotychczas firm rodzinnych, obecnych na rynku od wielu lat, a nie startupów, płacących frycowe debiutantów – mówi Tomasz Starus, członek zarządu Euler Hermes odpowiedzialny za ocenę ryzyka.