Od prywaciarza do biznesmena

W Polsce działa około miliona firm rodzinnych, które stanowią 60 proc. małych i średnich przedsiębiorstw.

Publikacja: 29.05.2019 11:00

Od prywaciarza do biznesmena

Foto: firma.rp.pl

W nową gospodarczą rzeczywistość rodzinni przedsiębiorcy wchodzili z przyczepioną im w czasach PRL mało pochlebną łatką prywaciarzy. Niezbyt lubiani przez ludową władzę, ale tolerowani, bo dzięki zaradności pomagali socjalistycznej gospodarce wiecznych deficytów. Trwali na jej marginesie, nie mogąc rozwinąć skrzydeł.

Szybki start, ale…

Pierwsze lata transformacji przyniosły nie tylko eksplozję przedsiębiorczości, ale i radykalną zmianę podejścia do jej przedstawicieli – prywaciarze stali się przedsiębiorcami, a prestiżu dodawało im angielskie miano biznesmenów. Pomimo poprawy wizerunkowej dla wielu z nich nowa rzeczywistość, a zwłaszcza konkurencja importu, okazała się trudniejsza niż oswojone już warunki PRL.

Na przełomie lat 80 i 90. powstało wiele dynamicznych firm, które funkcjonując jako rodzinne przedsięwzięcia, dopiero z czasem zaczęły doceniać walory… rodzinności. Świadomość znaczenia familijnego biznesu w gospodarce i w życiu społecznym też rosła powoli. Większą uwagę rodzinny biznes zdobył już w tym stuleciu, gdy w 2005 r. zorganizowano pierwszą w Polsce konferencję biznesu rodzinnego. Utworzono wtedy polską sieć BR, która włączyła się do Międzynarodowej Sieci Biznesu Rodzinnego, a w 2006 r. powstało stowarzyszenie Inicjatywa Firm Rodzinnych.

Niedługo potem familijne biznesy mogły korzystać ze wsparcia Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. W raporcie z 2009 r. eksperci PARP oceniali, że firmy rodzinne stanowią 78 proc. sektora mikro-małych i średnich w Polsce (po wyłączeniu samozatrudnionych) i wytwarzają ponad jedną dziesiątą PKB. Nie brano wtedy jednak pod uwagę dużych, familijnych biznesów. Teraz, gdy wiele małych rodzinnych firm stało się średnimi, a te rozrosły się w duże spółki, ich znaczenie dla gospodarki jest zdecydowanie większe.

Mikrusy i potentaci

– Wkład firm rodzinnych w PKB Polski jest ogromny i sięga 67 proc., zakładając, że za firmę rodzinną przyjmiemy taki biznes, którego właścicielem jest rodzina. Jeśli wyodrębnimy tylko te, które mają już świadomość, że są firmami rodzinnymi, to ich wkład w PKB wynosi 18 proc. – twierdzi dr Adrianna Lewandowska, prezes Instytutu Biznesu Rodzinnego.

IBR szacuje liczbę przedsiębiorstw na 2,1 mln, choć tylko niespełna dwie piąte z nich (czyli 826 tys.) to firmy świadome swojej rodzinności. Według PARP w Polsce działa około miliona firm rodzinnych, które stanowią 60 proc. MŚP. To podobnie jak w Europie, gdzie udział familijnych biznesów w ogólnej liczbie firm ocenia się na ponad 60 proc. przy ponad 50-proc. udziale w zatrudnieniu.

Precyzyjne określenie liczby familijnych przedsiębiorstw utrudnia brak ich jednoznacznej definicji – na świecie funkcjonuje ich wiele: począwszy od tej, że firmą rodzinną jest ta, która się za taką uważa, po tę, według której co najmniej 50 proc. kapitału i zarząd musi być w rękach rodziny. Eksperci zwracają uwagę, że wyróżnikiem jest sukcesja, gdyż przekazanie firmy kolejnym pokoleniom pozwala zachować jej rodzinny charakter.

Chociaż wśród przedstawicieli polskich rodzinnych firm – podobnie jak wszędzie na świecie – przeważają te małe i średnie, nie brakuje graczy na skalę europejską, z przychodami idącymi w miliardy złotych. – Mamy fantastycznych przedsiębiorców, którzy zaczynając od zera, zbudowali firmy, które są liderami w swoich branżach. Większość tych biznesów od początku funkcjonowało i do dziś funkcjonuje jako firmy rodzinne – podkreśla Lewandowska.

Do liderów w branżach należą potentaci rynku meblarskiego, jak grupa Nowy Styl, BRW czy Vox, giełdowy lider rynku odzieży LPP, potentat IT – Comarch, największy w Europie Środkowo-Wschodniej dystrybutor sprzętu elektronicznego, grupa AB, a także czołówka producentów okien: Fakro, Drutex, Oknoplast. Rodzinne firmy – Ziaja, Dr Irena Eris, Oceanic i Eveline – tworzą czołówkę krajowego rynku kosmetyków.

– Rodzinność sprzyja rozwojowi firm – podkreśla Katarzyna Gierczak-Grupińska, prezes Fundacji Firmy Rodzinne (FFR), która sama jest przedstawicielką familijnego biznesu. Z badań FFR wynika, że Polacy cenią rodzinne firmy jako pracownicy, przedsiębiorcy i konsumenci.

Na pokolenia

Zdaniem Dariusza Bednarskiego, partnera zarządzającego Grant Thornton, konsumenci wierzą, że za rodzinnością firmy stoi szereg wartości, w tym polskość produktów oraz osobista gwarancja właścicieli dotycząca wysokiej jakości. – Konsumenci muszą jednak wiedzieć, że firma jest rodzinna – zaznacza szefowa FFR. Przyznawany przez fundację znak towarowy – Drzewko Firma Rodzinna – wykorzystuje już 860 przedsiębiorstw.

Wśród nich są też spółki notowane na warszawskiej giełdzie, gdzie – jak oceniał ubiegłoroczny raport Grant Thornton – co piąta firma jest rodzinnym biznesem. Andrzej Bernatek, partner w KPMG, zaznacza, że jej badania dowodzą, że rodzinne firmy pozytywnie oceniają swoją kondycję i z optymizmem patrzą w przyszłość. Mają też wyzwania, wśród których na czoło zaczyna wysuwać się sukcesja. W wielu firmach pokolenie założycieli osiągnęło lub zbliża się do wieku emerytalnego i jak szacuje PARP, nawet 100 tys. przedsiębiorstw rocznie będzie musiało teraz zmierzyć się z tym zjawiskiem.

Bardzo potrzebna była wprowadzona w życie w 2018 r. ustawa o zarządzie sukcesyjnym ułatwiająca przekazanie biznesu następcom po śmierci właściciela. W ciągu sześciu miesięcy obowiązywania ustawy w CEiDG wpisano 365 przypadków sprawowania zarządu sukcesyjnego. Jak jednak twierdzą przedsiębiorcy i eksperci, ta ustawa to za mało. Potrzebne są ułatwienia także dla spółek handlowych. Adrianna Lewandowska przypomina, że dopiero budujemy majątki rodzin biznesowych, które w kolejnych pokoleniach pozwolą mocniej zaznaczyć udział polskich marek na świecie, jeśli uda się je utrzymać w rodzinie.

Działająca przy Konfederacji Lewiatan Rada Firm Rodzinnych (RFR) zwraca uwagę, że w Polsce brakuje możliwości zakładania fundacji rodzinnych, które na Zachodzie pozwalają utrzymać własność przez pokolenia. – Zawsze jest ryzyko, że nawet jeśli drugie pokolenie utrzyma firmę, to w trzecim straci nad nią kontrolę – podkreśla Henryk Orfinger, prezes rodzinnej firmy Dr Irena Eris i członek RFR.

Wypracowany przez radę projekt ustawy o fundacjach rodzinnych, które mogą zapewnić wielopokoleniowe funkcjonowanie familijnych biznesów bez rozdrabniania własności, jest już w zasadzie gotowy.

W nową gospodarczą rzeczywistość rodzinni przedsiębiorcy wchodzili z przyczepioną im w czasach PRL mało pochlebną łatką prywaciarzy. Niezbyt lubiani przez ludową władzę, ale tolerowani, bo dzięki zaradności pomagali socjalistycznej gospodarce wiecznych deficytów. Trwali na jej marginesie, nie mogąc rozwinąć skrzydeł.

Szybki start, ale…

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał Partnera
Wskaźnik Zdrowia Organizacji docenia Wartę
Materiał Promocyjny
Zaufanie i wartość reputacji w partnerstwach biznesowych – nadchodzi Przemysł 4.0
Materiał partnera
Eksperci z SAPERE dołączyli do EY
Materiał Promocyjny
AI w szkoleniach językowych dla pracowników
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Materiał partnera
Rozgrywka o fotel lidera w produkcji żywności zrównoważonej już trwa