Gastronomia jeszcze niedawno kwitła. Teraz pada. Dla szeroko pojętej gastronomii rok 2019 był bardzo dobrym czasem. Zmieniające się nawyki klientów owocowały coraz większą liczbą rezerwacji stolików w restauracjach. Powstawały coraz to nowe lokale, domy weselne, hotele. Branża wydawała się pewna i dobrze rokująca. Rok 2020 miał być jeszcze lepszy. Jednak stało się zupełnie inaczej. Rząd ze względu na pandemię zamknął branżę dwa razy. Najpierw w marcu 2020 r., na ponad 2 miesiące, potem w październiku. Rok 2021 to kolejne zamknięcia. Już pierwszy lockdown spowodował ogromną niepewność branży i klientów co do przyszłości. Drugi tylko ją przypieczętował. Średni spadek obrotów w gastronomii to 80 proc. Właściciele lokali walczą jak mogą o utrzymanie swoich biznesów. Jedni próbują prowadzić działalność w szarej strefie. Inni otwierają oficjalnie lokale i następnie walczą w sądach z instytucjami nakładającymi na nich kary.
Gastronomia zapowiada pozew zbiorowy
Wzburzenie restauratorów jest ogromne. Branża gastronomiczna skupia ok. 76 tys. lokali gastronomicznych i zatrudnia prawie milion osób, generując 37 mld zł do PKB. Reprezentująca ją Izba Gospodarcza Gastronomii Polskiej właśnie zapowiedziała, że przystępuje do przygotowania pozwu grupowego przeciw Skarbowi Państwa. Jak podaje w komunikatach, kilkanaście tysięcy restauratorów wykluczono z pomocy finansowej rządu ze względu na uruchomienie ich lokali po 1 listopada 2019 r. tuż przed pandemią lub zostało pominiętych z powodu manipulacji kodami PKD.
CZYTAJ TEŻ: Pracownicy się przebranżawiają. Z gastronomii do IT?
Restauracja i Hotel Ostoja funkcjonuje w branży gastronomicznej od 2006 r. Mieści się w Bobowej (pow. nowosądecki). Firma działa na kilku płaszczyznach. Głównymi filarami działalności są organizacja imprez okolicznościowych, restauracja i hotel. – Jesteśmy rodzinną firmą. Prowadzę ją wraz z mamą, Jadwigą. Zadowolenie naszych par młodych czy klientów restauracji jeszcze do niedawna dawało nam niesamowitą energię do pracy. Na 2020 rok mieliśmy kalendarz wypełniony po brzegi. Niestety, udało nam się zorganizować jedynie 30 proc. zaplanowanych imprez. Mogliśmy w miarę swobodnie pracować tylko w okresie lipiec-wrzesień – mówi Marcin Szczepanek, właściciel Ostoi. Pozostałe miesiące to czas martwego sezonu (styczeń-marzec) albo czas zamknięcia.
– W okresie pandemii obroty firmy spadły o 90 proc. Dostaliśmy pomoc od państwa w ramach tarczy oraz dofinansowanie do miejsc pracy za trzy miesiące i zwolnienia z części składek ZUS przez trzy miesiące, ale to była kropla w morzu potrzeb. Aktualnie jedyne co możemy, to wydawać potrawy „na wynos”. Nawet nasz hotel praktycznie nie działa, gdyż mogą się w nim zatrzymywać jedynie osoby podróżujące służbowo – mówi Marcin Szczepanek.
Pierogi ratunkiem
Jak opowiada Marcin Szczepanek, pierogi najpierw podawane były na organizowanych w lokalu przyjęciach, a także w restauracji. To właśnie od gości wyszła sugestia, aby podawać je nie tylko na przyjęciach, ale i sprzedawać w sklepach. Pandemia tylko przyspieszyła podjęcie tej decyzji. Ruszyli z produkcją, a ich pierogi pojawiły się w lokalnych sklepach w Bobowej, w Stróżach. Z czasem można je było dostać w coraz większej liczbie punktów i coraz dalej. Aktualnie można zakupić je głównie w Delikatesach Centrum na terenie Sądecczyzny, okolicach Krakowa i Tarnowa.