Koronawirus przyniósł wiele problemów, z którymi rodzimi przedsiębiorcy będą musieli poradzić sobie nie tylko teraz, ale i w przyszłości. Te największe to: rosnąca luka płatnicza, opóźnione płatności, które zagrażają funkcjonowaniu firm oraz widmo zbliżającej się recesji.
Jeszcze przed korona-kryzysem zatory płatnicze były jedną z głównych bolączek rodzimej gospodarki. Aktualnie klienci płacący po terminie są już problemem dla ponad 70 proc. biznesów w naszym kraju. Jednym ze wskaźników pokazujących, czy opóźnione płatności są realnym problemem, jest luka płatnicza, czyli różnica między terminami płatności oferowanymi przez firmy a czasem, w którym klienci realnie płacą za dostarczone towary i usługi. Jak pokazuje raport EPR 2020, jeżeli chodzi o Polskę luka płatnicza jest największa w sektorze publicznym i wynosi 20 dni. Nieco lepiej jest w sektorze B2B, ale opóźnienia w tym przypadku nadal wynoszą 17 dni. Luka płatnicza jest najmniejsza w sektorze B2C – 9 dni.
CZYTAJ TEŻ: Składka zdrowotna – samozatrudnieni jednak z ryczałtową?
Problemem nie jest tylko to, ile dni wynosi luka płatnicza w poszczególnych sektorach, ale również to, jak znacząco obecnie wydłużył się okres między oferowanymi terminami płatności, a momentem, w których klienci dokonują realnie zapłaty, w stosunku do czasów sprzed pandemii.
– 54 i 36 dni – jak pokazują dane zebrane przez Intrum, o tyle właśnie od 2019 r. wydłużył się czas, w którym obecnie podmioty z sektora publicznego i B2B dokonują zapłaty – mówi Dariusz Sikora, ekspert Intrum.
Opóźnione płatności, a płynność
Opóźnione płatności – problem, polskich przedsiębiorców, który został nasilony przez korona-kryzys, wpływa negatywnie na płynność finansową biznesów. 58 proc. podmiotów z sektora MŚP i 48 proc. dużych firm przyznaje, że z powodu niewypłacalnych klientów i kontrahentów mają problemy z zachowaniem płynności finansowej. W dodatku zagrażają one dalszemu funkcjonowaniu firm (41 proc. – MŚP, 36 proc. – duża firma). Opóźnione płatności odpowiadają również m.in. za niezatrudnianie nowych pracowników (analogicznie: 40 proc. i 47 proc.), a nawet redukcję obecnego personelu (36 proc. i 37 proc).