Epidemia szczepu wirusa grypy w mieście Wuhan pokazała całemu światu jedno prawo: że Chiny w jednej chwili potrafią wywołać globalny dreszcz. Jednocześnie epidemia uruchomiła duże pokłady strachu i nie dlatego, że choroba jest tak niszczycielska, ale dlatego, że została naświetlona jako rodzaj wyjątkowej zarazy. Wyludnione ulice jedenastomilionowego miasta, transmisje ewakuacji obywateli innych krajów, podziękowania za ocalenie, w sieci wskazówki jak wykorzystać polskiego przewoźnika lotniczego do ucieczki z Chin oraz inne niecodzienne wydarzenia zrobiły porażające wrażenie na wszystkich. Dzieje się tak, bo mają być one dowodem sytuacji nadzwyczajnej, która niechybnie prowadzi do klęski czy wręcz Armagedonu.
Strach ma małe oczy
Nie dziwi więc to, że na takie obrazki zareagowały poszczególne branże biznesu, które już ponoć poniosły straty liczone w miliardach dolarów. Inwestorzy i eksperci od rynków kapitałowych przewidują, że wirus może załamać rozwój gospodarczy Chin, który nie jest już tak imponujący jak w minionych latach i wyraźnie słabnie. A jeśli będzie jeszcze niższy to strasznie się to odbije na globalnej ekonomii. Aż strach się bać. Jednak lepiej nie zgłębiać myśli, co się stanie jak się przewrócimy, ale tę, co gdy nadejdzie czas wstawania. I jak to zrobić szybko, aby nie tylko wrócić na poprzednie pozycje, ale aby wybić się na rynku bardziej.
CZYTAJ TAKŻE: Trendy żywnościowe w Chinach w 2020 r.
Naturalnym prawem rynku jest to, że i w Polsce pojawiły się również opinie, że może dojść do jakiegoś rodzaju załamania, choć nie wskazano, w którym obszarze. Jeśli takowe załamanie dotknęłoby przykładowo importu z Chin to w końcu pojawiłaby się możliwość odwrócenia niekorzystnej relacji dla polskiej gospodarki (i wciąż rosnącego trendu) gdzie nasz eksport do Chin do naszego importu stamtąd ma się jak 1 do 12, a wkrótce być może jak 1 do 13. Z pewnością ucierpiałby jednak budżet z tytułu mniejszych opłat celnych oraz podatku VAT i akcyzy. Chwilowo byłaby to więc wymierna strata, ale z punktu widzenia systemowego byłaby zbawienna dla polskiej gospodarki.
Niepokój przedsiębiorców
W ostatnich dniach na Twitterze przedstawiciele polskiej branży rolno-spożywczej w związku z epidemią w Chinach wyrazili swoje obawy o przyszłość. Niektórzy się martwią, że szykowane od miesięcy kampanie promocyjne na Chiny, w związku z epidemią wirusa Wuhan, zwyczajnie przepadną, bo albo organizatorzy targów sami zdecydują o rezygnacji lub w najlepszym razie przesunięciu terminu wydarzeń, albo to chiński rząd, aby zapobiec rozwojowi wirusa podejmie taką decyzję. I co wtedy? Oczywiście tak się może stać jeśli wirus rozprzestrzeni się po całych Chinach.