O tym, że chiński rynek e-commerce jest ogromny, wie lub instynktownie zdaje sobie sprawę niemal każdy z przedsiębiorców eksporterów. Jednak już o tym, jak wymagający i konkurencyjny to rynek, wie niewielu. Jak wskazuje Małgorzata Zawisza z zagranicznego biura handlowego Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu w Chengdu, Państwo Środka odpowiadało w 2020 r. za 44,8 proc. światowego rynku e-commerce. W br. wartość chińskiego rynku e-handlu ma wynieść 2,7 bln dolarów i będzie to już aż 56,8 proc. globalnego rynku
Niewątpliwie jest więc o co się bić i warto planować oraz rozwijać ekspansję na tamtejszym rynku. Nie jest to jednak łatwe.
CZYTAJ TEŻ: Wyłączność dystrybucyjna w Chinach – czy to się opłaca
– Chiński e-commerce to wymagające miejsce dla najlepszych – mówi stanowczo Michał Bielewicz, ekspert ds. wprowadzania nowych marek i produktów na chiński rynek, od ponad dziesięciu lat żyjący i pracujący w Szanghaju.
– Chiński e-commerce błyskawicznie zweryfikuje prawdę o produkcie i producencie. Firma, organizacja producencka musi błyskawicznie reagować na sytuację i podejmować odpowiednie decyzje – tłumaczy Bielewicz, podkreślając, że chiński partner od producenta oczekuje współtworzenia projektu, a nie tylko czekania na zamówienie i płatność.
CZYTAJ TEŻ: W Chinach własności intelektualnej trzeba strzec jak własnej źrenicy
Bielewicz przestrzega też przed częstym podejściem polskich przedsiębiorców do chińskiego rynku w swojskim stylu: „weź pan powiedz temu Chińczykowi”, „a u nas w Europie”, czy też „klienta to trzeba sobie wychować”. – To nic innego jak gwarancja porażki – podkreśla ekspert.