Ale płaca rośnie bardzo szybko od wielu lat. W 2019 r. była już o 140 proc. wyższa niż w 2007 r. (od tego roku nastąpiło przyspieszenie), a w 2020 r. może być już o 160 proc. wyższa. Tymczasem przeciętne zarobki zwiększyły się w tym czasie o 70 proc.
Czarny scenariusz
– Od 2007 r. zarówno rząd PO-PSL, jak i obecny rząd PiS podnosiły w większości przypadków płacę minimalną szybciej, niż rosła produktywność pracy i ogół wynagrodzeń – zaznacza Rafał Trzeciakowski, ekonomista FOR.
– Dlatego propozycja rządu idzie za daleko. Zbyt duża podwyżka może negatywnie wpłynąć w szczególności na konkurencyjność mniejszych firm, zwłaszcza tych z regionów słabiej rozwiniętych – komentują eksperci Pracodawców RP. – Ustawowa wysokość wynagrodzenia ma wpływ na całą gospodarkę, a nie tylko na relację pracownik–pracodawca. Przyczyni się do zwiększenia dużej presji płacowej, która już obecnie jest wyzwaniem dla pracodawców – oceniają.
– Wzrost płac szybszy od wzrostu produktywności spowodował, że produkcja w Grecji czy w Portugalii stała się nieopłacalna, osłabł eksport, wzrósł import, i kraje śródziemnomorskie popadły w tarapaty – przypomina też Mordasewicz.
Taki czarny scenariusz w Polsce raczej nie zrealizuje się zbyt szybko, tym bardziej że obecnie możemy rzeczywiście cieszyć się rekordowo dobrą kondycją rynku pracy.
Najwięcej w handlu
Jednak jak pokazują różne badania, w długim okresie nadmierny wzrost płacowego minimum wcale nie przekłada się na proporcjonalną poprawę sytuacji osób najsłabiej zarabiających. Zwykle jest bowiem tak, że pracodawcy dysponują określonym funduszem na płace, w którym muszą się zmieścić. Jeśli regulacje administracyjne wymuszają na nich przekroczenie tego funduszu, to zwykle kończy się to zwolnieniem części osób lub ograniczeniem czasu pracy innych osób.