Premier Mateusz Morawiecki oraz rzecznik rządu Piort Müller zapowiadali, że nie ma na razie planów na przedłużenie tarcz inflacyjnych na przyszły rok, polegających m.in. na czasowym zawieszeniu podatków od paliw płynnych. Wynika to z przepisów unijnych, które uniemożliwiają wprowadzanie takich przepisów. Oznacza to kolejne podwyżki cen paliw.

- Powrót do stawek podatkowych sprzed wprowadzenia tarczy antyinflacyjnej może spowodować istotny wzrost cen paliw płynnych na stacjach. Gdyby to nastąpiło dziś, kierowcy musieliby zapewne liczyć się z opłatami za diesla na poziomie ponad 9 zł za litr, a za benzynę Pb95 nieco poniżej 8 zł - mówi Jakub Bogucki, analityk rynku paliw e-petrol.pl.

To kolejny cios w firmowe budżety, który uderzy w samych przedsiębiorców, ale też konsumentów i pracowników. Firmy będą musiały wygospodarować dodatkowe fundusze bądź też szukać innych rozwiązań, np. częściowe przerzucenie ponoszonych kosztów na kupujących, co oznacza wzrost cen wielu produktów. 

Węgry w związku z tym problemem wprowadziły maksymalne ceny paliw, eksperci nie zwiąstują jednak ich wprowadzenia w Polsce - W mojej ocenie w polskich warunkach byłoby to mocno utrudnione, gdyż należałby rozstrzygnąć wiele różnych, potencjalnie spornych kwestii z tym związanych. Chodzi m.in. o to jakie podmioty (producenci paliw, hurtownicy, czy stacje) byłyby zobowiązane stosować się do cen maksymalnych oraz kto mógłby tankować tańsze paliwo i w jakich ilościach - uważa Bogucki.