Takie przepisy nie podobają się przedstawicielom pracodawców. – Cel, który zamierza osiągnąć ustawodawca, jest słuszny. Na pewno też wolne w pracy może zachęcić do oddawana krwi. Uważam jednak, że państwo nie powinno obarczać swoimi zadaniami pracodawców. A w tym wypadku niestety tak się dzieje – mówi "Rzeczpospolitej" Katarzyna Siemienkiewicz z Pracodawców RP. Jak dodaje, jest to już stała tendencja. – Procedowana obecnie nowelizacja kodeksu pracy przewiduje zwolnienie od wykonywania obowiązków służbowych z powodu działania siły wyższej w pilnych sprawach rodzinnych spowodowanych chorobą lub wypadkiem, jeżeli jest niezbędna natychmiastowa obecność pracownika (w wymiarze dwóch dni albo 16 godzin). W efekcie sprawy prywatne zatrudnionego będą znowu finansowo obciążać firmę – wskazuje ekspertka.
Jak sugeruje, w przypadku dawców krwi można zaproponować inne zachęty, niezwiązane z zatrudnieniem, np. bilety do kina czy teatru.
Obecne obowiązujące regulacje przewidują, że pracownik, który w czasie ogłoszonego stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii oddał krew lub jej składniki, w tym osocze po chorobie COVID-19, ma prawo do zwolnienia od pracy oraz zwolnienia od wykonywania czynności służbowych w dniu, w którym oddał krew lub jej składniki, oraz w dniu następnym.
Za dwa dni wolnego od pracy przysługuje wynagrodzenie jak za urlop wypoczynkowy. Nie ma jednak przepisu, który przewidywałby jego refundowanie pracodawcy.
Czytaj więcej
Dodatkowe dni wolne dla pracownika, który oddaje krew, obciążą pracodawców. Tymczasem można wprowadzić inne zachęty, niezwiązane z zatrudnieniem.