Zdaniem Jerzego Śledziewskiego rynek włoski jest dość hermetyczny, podobnie jak rynki Niemiec i Francji, ale jeśli się nań wejdzie, to okazuje się on być dużym, chłonnym rynkiem z zamożnym społeczeństwem. Jednocześnie to kraj będący światowym potentatem eksportu. Według danych amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej Włochy są ósmym co do wielkości eksporterem na globie. Od 2012 r. odnotowują ogółem dodatnie saldo w handlu ze światem i są w pierwszej piątce krajów (za Chinami, Niemcami, Japonią i Koreą Południową) z największą nadwyżką (w 2018 r. było to 47,5 mld euro).
Według danych Włoskiej Agencji Handlu Italia jest drugim co do wielkości eksporterem obuwia oraz wina na świecie. Zajmuje też trzecie miejsce pod względem światowego eksportu jachtów i artykułów odzieżowych. Ponadto Włochy są czwartym globalnym eksporterem mebli.
Polacy tradycyjnie spoglądają na naszych sąsiadów zza Odry jako ekspertów od eksportu, ale warto też obserwować poczynania włoskie. – Po kryzysie, który zaczął się w 2008 r., małe i średnie firmy włoskie były niejako zmuszone, aby wyjść w świat. Nie miały alternatywy, a jednocześnie trzeba było odpowiedzieć na konkurencję ze strony firm azjatyckich, szczególnie tych z Chin – mówił Aldo Amati, ambasador Włoch w Polsce.
Z kolei Pierro Cannas, prezes Włoskiej Izby Handlowo-Przemysłowej w Polsce, podkreślał, że włoskie marki, które zawojowały świat, należały zwykle do innowacyjnych i elastycznych firm, jak np. Brembo.
– We Włoszech powstało wiele znanych światowych marek. Na tym polu możemy mówić naprawdę o wielu sukcesach, by posłużyć się tylko przykładem Ferrero czy Ferrari, ale też nasi biznesmeni są bardzo przywiązani do swych korzeni – mówił Antonino Mafodda. Przyznał jednak, że na skutek globalizacji handlu w ostatnich latach Italia utraciła wiele znanych brandów. Teraz zaś wiele firm, głównie z powodu braku sukcesorów, jest wystawionych na sprzedaż.
Jednocześnie przejęcia na innych rynkach to coraz popularniejsza forma ekspansji zagranicznej polskich przedsiębiorstw. – Co ciekawe, nasze rodzime firmy bardzo umiejętnie wykorzystują włoskie marki, jeśli wcześnie je przejmą. W polskich rękach działają bardzo dobrze, co potwierdza przykład Wieltonu – zauważył Jerzy Śledziewski.
WRAŻLIWE PŁATNOŚCI
Oba rynki porównywał Janusz Władyczak, prezes KUKE. Jak mówił, w Polsce rocznie bankrutuje tysiąc firm, we Włoszech dziesięć razy więcej. – Warto mieć to na uwadze, bo to przecież nasi potencjalni klienci. Tymczasem o ile lubimy jeździć do Włoch na wakacje, o tyle niekoniecznie lubimy ubezpieczać transakcje z włoskimi kontrahentami. A to błąd, bowiem patrząc na szkodowość poszczególnych krajów, to niestety ten rynek należy do liderów – wskazał szef KUKE, przyznając jednak, że Italia jest atrakcyjna z racji wielkości i zróżnicowania. – Dlatego warto handlować z Włochami, ale jednocześnie trzeba się zabezpieczać i monitorować ryzyko związane z kontrahentami, nawet z tymi, z którymi współpracujemy od lat – dodał.