Wielu menadżerom wywodzącym się z zachodniej kultury prawnej, gdzie cnotą jest praworządność i szacunek własności w ogóle, trudno zrozumieć fakt, dlaczego Chiny, które są członkiem Światowej Organizacji Handlu (WTO) i w związku z tym z mocy prawa zobowiązane są do przestrzegania ochrony własności intelektualnej (WI), w praktyce traktują tę sferę po macoszemu.
CZYTAJ TAKŻE: Ekspansja biznesowa do Chin – przedsiębiorco, pierwsze kroki zrób w Polsce
W Państwie Środka podrabianie, kopiowanie, używanie bez licencji odbywa się na masową skalę. Podobnie jak tysiące innych zachowań nieakceptowanych w państwach z praworządnymi systemami. Onegdaj chiński rząd, wskutek międzypaństwowej akcji, przymuszony został do podjęcia działań ochronnych w zakresie własności intelektualnej. Stało się tak, gdyż straty finansowe oraz wizerunkowe przedsiębiorstw z Unii Europejskiej i USA w zakresie utraty dóbr niematerialnych przybrały rozmiar epidemii. Mając tego świadomość trzeba pamiętać, że choć nasze logo i nazwa są zarejestrowane na innych rynkach np. w USA, to fakt ten nie ma znaczenia w przypadku Chin. W Państwie Środka należy dokonać chińskiej rejestracji, autonomicznej względem innych lokalizacji.
Źli paparazzi
Pierwszy dzień targów, a dokładniej chwila otwarcia targów dla zwiedzających jest znamiennym momentem, bo przypomina wyścig po złote runo. Chińczycy – bo o nich w tym przypadku rzecz jasna mowa – niczym paparazzi, kto pierwszy ten lepszy „rzucają się” na stoiska wystawowe i robią im zdjęcia smartfonami. Ich celem są nazwy (narodowe, międzynarodowe i chińskie) oraz produkty, jakby te były jakimiś biznesowymi celebrytami lub osobliwościami. Gdy sesja zdjęciowa się zakończy część Chińczyków staje w bezruchu. Widać, że intensywnie przeglądają internet na swoich smatfonach. Szukają w sieci odpowiedzi na dwa pytania: 1- czy firma już działa w Chinach oraz 2- czy jest zarejestrowana w China Trade Mark Office (CTMO).
CZYTAJ TAKŻE: Jak znaleźć partnera biznesowego w Chinach?