Wyrok Sądu Rejonowego w Rybniku (sygnatura akt: VP 49/23) opisuje na łamach „Rzeczpospolitej” Paulina Szewioła. Zapadł on w sprawie mężczyzny żądającego od firmy odszkodowania za niezgodne z prawem rozwiązanie umowy o pracę.

Pracownik biurowy wyjaśnił, że spółka zwolniła go z powodu notorycznych spóźnień, wskazując przy tym konkretne osiem dni, gdy do tego doszło, co naruszało regulamin pracy. Podkreślił, że na stanowisku pojawiał się najwyżej kilka minut po czasie. Dodał również, iż przez pół roku przed zwolnieniem pracował zaś ponad miarę, a jego spóźnienia nie spowodowały przestojów.

Inaczej patrzyła na to firma, która wcześniej trzy razy ukarała spóźnialskiego upomnieniami. Bez skutku. W zakładzie pracuje 1000 osób, a obowiązek punktualnego przychodzenia jest rygorystycznie przestrzegany.

Sąd podzielił w tej sprawie stanowisko pracodawcy, że "nawet nieznaczne, ale częste spóźnienia, zwłaszcza w zakładzie pracy zatrudniającym kilkuset pracowników, mogą być przyczyną dezorganizacji pracy i wpływać demotywująco na innych pracowników".

Czytaj więcej

Sąd: nawet za dziewięć minut można zwolnić z pracy