To zła wiadomość dla wielu polskich firm, w tym także dla eksporterów, którzy importują wiele półproduktów i surowców z Chin potrzebnych do wytworzenia ich własnych towarów. Co prawda tzw. import zaopatrzeniowy rozumiany jako wkład do eksportu nie jest oczywiście tak duży jak import konsumpcyjny (jak wynika z danych Polskiego Funduszu Rozwoju z Chin importujemy przed wszystkim maszyny i urządzenia mechaniczne, elektryczne oraz ich części, materiały i artykuły włókiennicze, artykuły przemysłowe różne, a dopiero następnie metale nieszlachetne i artykuły z nich oraz produkty przemysłu chemicznego) to jednak wzrost cen frachtu na pewno jest problemem. Opłacalność polskich biznesów może zatem ucierpieć ze względu na wzrost kosztów transportu ww. wyrobów z Azji. Do niedawna nawet około 30 proc. naszego importu z Azji (w szczególności z Chin) miało charakter pro-eksportowy. Jednak od czasu globalnej pandemii koronawirusa ten odsetek znacząco spadł. Nadal jednak z półproduktów i dzięki surowcom z Chin wytwarzane są wyroby sprzedawane następnie na rynkach europejskich, w szczególności na jednolitym rynku europejskim, który jest dla naszych firm najważniejszy (jak wskazuje GUS największy udział w eksporcie ogółem Polska ma z krajami rozwiniętymi - 86,3 proc., w tym z państwami-członkami UE - 73,8 proc., dane z 15 maja br.).

Dlaczego rosną ceny transportu z Chin?

Co leży u podstaw tak drastycznego wzrostu cen transportu kontenerów z Chin? Są dwie główne przyczyny. Pierwsza to konflikt na Morzu Czerwonym, które jest jedną z głównych dróg morskich świata. Tą drogą przepływa od 12 do 15 proc. globalnego ruchu towarowego, w tym większość eksportu ropy naftowej i gazu ziemnego z Zatoki Perskiej (Arabskiej). Rocznie przepływają tamtędy towary warte 1 bln dolarów. Tymczasem od grudnia 2023 r. Morze Czerwone, a dokładnie cieśnina Bab al-Mandab, jest miejscem ataków na statki handlowe. Atakującymi są jemeńscy rebelianci Huti, którzy momentami intensyfikują swe działania. Ich ataki zwiększyły ceny frachtu, a armatorzy morscy muszą wydłużać trasy swych statków. Wielu z nich wybiera teraz dłuższą drogę z Azji do Europy ograniczając tym samym ryzyko, ale efektem jest oczywiście wzrost kosztów transportu kontenerów.

Czytaj więcej

Jest wreszcie firma, która zbuduje pawilon Polski na Expo w Osace

Druga przyczyna to wzrost importu do Europy i Rosji, tyle że już bez zwrotnego eksportu do Chin, a co za tym idzie do Państwa Środka nie wracają kontenery. Z powodu konfliktu na Bliskim Wschodzie statki transportowe płyną drogą zastępczą przez Przylądek Dobrej Nadziei. Dłuższy czas transportu spowodował większe zapotrzebowanie na kontenery, ale jednocześnie w Chinach pozostało ono na niezmienionym poziomie.