Jeszcze do niedawna mówiliśmy, że w Polsce mamy tzw. rynek pracownika, co wiązało się z fazą wzrostu gospodarki i rosnącym zapotrzebowaniem na siłę roboczą. Pracowników w wielu sektorach gospodarki brakowało, a niedobory siły roboczej nieco łagodziła imigracja (zwłaszcza z Ukrainy). Gdy w IV kwartale ubiegłego roku polski Instytut Ekonomiczny (PIE) przeprowadzał badania na próbie 935 mikro, małych i średnich przedsiębiorstw (MMSP), to ponad połowa z nich deklarowała trudności w pozyskaniu nowych pracowników.
CZYTAJ TAKŻE: Koronawirus. Jak złożyć wniosek do ZUS o zwolnienie ze składek
Co więcej, trudności te postrzegali jako bardzo dużą barierę rozwoju firmy. Ponad 40 proc. przedsiębiorców narzekało na niedostateczny poziom kwalifikacji pracowników oraz ich wysoką rotację. Tylko nieco mniej zwracało uwagę na niski poziom kompetencji cyfrowych pracowników. Jednocześnie dla prawie 3/4 przedsiębiorców poważnym problemem były rosnące koszty związane z utrzymaniem pracowników.
Pandemia zatrzymała wzrost zatrudnienia
Co zmieniło się wraz z nastaniem pandemii? Zamrożenie gospodarki i praktycznie brak możliwości uzyskiwania przychodów w niektórych branżach uniemożliwiło nie tylko poszerzanie zatrudnienia. Dla wielu przedsiębiorstw, zwłaszcza ze sfery rozrywki i kultury, turystyki, hotelarstwa, gastronomii i wielu innych, problemem stało się utrzymanie pracowników.
Jeszcze parę miesięcy temu prawie 60 proc. badanych przez PIE firm deklarowało, że nie zamierza wprowadzać zmian w liczbie pracujących. Można przypuszczać, że częściowo był to efekt ewentualnych obaw, jakie respondenci mogli mieć w związku z zapowiedzią podniesienia płacy minimalnej w 2020 r. Wzrost zatrudnienia planowała jedynie co piąta firma, a tylko 3 proc. rozważało redukcję etatów.