Minął drugi miesiąc rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Czy handel ze Wschodem jest całkowicie sparaliżowany?
Eksport do Ukrainy, Rosji i Białorusi bardzo mocno ucierpiał i trudno określić, kiedy te rynki ponownie się dla nas otworzą. Rosja może pozostać objęta sankcjami przez długi czas, podobnie Białoruś, więc bezpieczniej zakładać, że szybko do tych krajów nasze firmy w skali osiągniętej w 2021 r. nie wrócą. Z drugiej strony pomimo różnych obostrzeń płatności od kontrahentów z obu krajów cały czas spływają, więc jest szansa, że straty naszych eksporterów nie będą tak dotkliwe, jak obawiano się na początku rosyjskiej agresji. My w tej kwestii pozostajemy ostrożnie optymistyczni, przyglądając się bacznie rozwojowi sytuacji.
Z Ukrainą handlować będziemy. Pytanie tylko, jaka skala wymiany będzie możliwa?
Z partnerami ukraińskimi po pierwszym szoku stopniowo odbudowywane są więzi handlowe, bowiem w zachodniej części Ukrainy lokalny biznes stara się w miarę możliwości funkcjonować. Polscy dostawcy sprzedają tam na zasadzie przedpłat bądź udzielają bardzo krótkich terminów w kredycie kupieckim, jeśli dobrze znają swoich kontrahentów. Na początku wojny byliśmy zmuszeni wstrzymać ubezpieczanie eksportu z powodu wprowadzenia przez Kijów moratorium na zagraniczne przelewy walutowe. W odpowiedzi na apele przedsiębiorców i solidaryzując się z Ukrainą, mamy nadzieję na wypracowanie mechanizmu, który umożliwi ponowne ubezpieczanie transakcji, w szczególności dotyczących towarów objętych wyłączeniami z moratorium, czyli najpotrzebniejszych dla ludności. Byłoby to wsparciem zarówno dla walczącej Ukrainy, jak i polskich firm, które zachowałyby dobre relacje z tamtejszymi kontrahentami. Jednak oczywistym jest, że w obecnych warunkach handel i tak pozostanie ograniczony. Trzeba więc wspomóc polskich eksporterów w znalezieniu alternatywnych rynków zbytu.
Czy coś konkretnie udało się już zrobić?