Obok polaryzacji politycznej, walki o rynki między mocarstwami, degradacji naturalnych ekosystemów i ekstremalnych fal upałów. Tak przynajmniej wynika z doniesień World Economic Forum. Tymczasem, jak alarmują eksperci z TestArmy, nadal borykamy się z deficytem ekspertów od cyberbezpieczeństwa.
Skala ryzyk w sieci jest gigantyczna – z danych Check Point wynika, że każdego dnia powstaje ponad 100 tys. złośliwych stron internetowych i 10 tys. plików. I choć świadomość zagrożeń jest coraz większa (potwierdzają to prognozy VMWare, wedle których wartość globalnego rynku usług związanych z cyberbezpieczeństwem wzrośnie z 471 mln dol. w 2020 roku do 1,6 mld dolarów w 2025 r), to wiele biznesów jest bezradnych. Jak tłumaczy Sebastian Gilon, head of security z TestArmy, w ciągu ostatniego roku wiele osób przeszło na pracę zdalną w domach, w których systemy zabezpieczeń nie są tak silne, jak w biurach, a w efekcie firmy zostały dotknięte przez zagrożenia cybernetyczne ze zdwojoną siłą.
Czytaj więcej
Na początku 2021 r. Europol oraz organy ścigania ośmiu krajów połączyły siły, by zlikwidować rozproszoną infrastrukturę dystrybuującą malware (złośliwe oprogramowanie) o nazwie Emotet.
- Zniwelowanie podatności na ataki jest ważne, bo obecny model pracy staje się standardem w wielu branżach - ostrzega. I przyznaje, że wyzwaniem jest dostęp do specjalistów, którzy tworzą cyber-zabezpieczenia. - Takich pracowników jest w Polsce zwyczajnie za mało - brakuje przynajmniej 10 tys. fachowców - alarmuje Gilon.
- Choć w ciągu ostatnich kilku lat specjalistów w tym obszarze przybyło, to nadal mierzymy się ze zbyt małą ich liczbą - potwierdza Magdalena Szabelska, manager w Randstad Polska.