Specjaliści przewidują, że do zatwierdzenia pierwszej szczepionki może dojść najwcześniej we wrześniu br. Nawet gdyby tak było, to koronawirus będzie w dalszym ciągu zakażać na świecie, bo przygotowanie łańcucha dostaw, samej produkcji szczepionki i rozesłanie jej klientom wymaga dodatkowego czasu.
Fiolki ze szkła borokrzemowego
Szczepionki znajdują się zwykle w charakterystycznych buteleczkach, fiolkach ze specjalnego szkła borokrzemowego, o wysokości 45 mm i szerokości 11,5 mm. Fiolki muszą wytrzymywać niskie temperatury i często bardzo trudny transport do najbardziej oddalonych miejsc na świecie. Ich największymi producentami są Thermo Fisher Scientific z Waltham w stanie Massachusetts i Schott AG z Moguncji.
CZYTAJ TEŻ: Polski startup pozwoli „zajrzeć” w komórki serca w trakcie operacji
Proces napełniania fiolek płynną szczepionką nazywany w branży „fill and finish” jest wprawdzie maszynowy, ale zawsze to główny powód opóźnień w dostawach. Każdą fiolkę czy jednorazową strzykawkę trzeba ręcznie sprawdzić pod kątem jakości. A wyprodukowanie 8 mld dawek szczepionki, po jednej dla każdego mieszkańca na świecie, nie będzie proste.
Produkcja 24/24 to za mało
Prof. Jeffrey Almond, były wiceprezes działu badawczego we francuskiej firmie Sanofi, a obecnie pracownik naukowy działu patologii Uniwersytetu Oksfordzkiego powiedział serwisowi internetowemu Business Insider, że trzeba będzie zwiększyć rytm produkcji tych fiolek: – Byłbym zdziwiony, gdyby ludzie produkujący je, nie robili już tego dzień i noc – mówi profesor.