Jak ocenia pan sytuację w Europie Środkowej i Wschodniej pod względem robotyzacji i automatyzacji produkcji?
To bardzo ciekawy region i bardzo ciekawy czas. Stoimy przed wyzwaniami, które dla nas wciąż są nieco nowe, ale na rynkach zachodnich były obecne już od wielu lat. Mam tu na myśli rynek pracy: zmniejsza się dostęp do osób chętnych do wykonywania prostych, powtarzalnych zadań. Rosną też koszty pracy. Musimy więc być bardziej uważni, jeśli chodzi o sposób, w jaki sobie z tym radzimy, aby wykorzystać umiejętności ludzi w wyżej marżowych, bardziej kreatywnych obszarach. Ponadto, mamy globalne trendy, takie jak produkcja na małą skalę, nisko seryjna, która musi być coraz bardziej indywidualna, czy też zrównoważony rozwój. I wreszcie mniej przewidywalne otoczenie gospodarcze.
Wymaga to od producentów większej elastyczności, zdolności do innowacji, szybkiej reakcji na pojawiające się nowe możliwości. Robotyzacja jest doskonałą odpowiedzią na wszystkie te kwestie, a rynek Europy Środkowo-Wschodniej (CEE) jest tego coraz bardziej świadomy. Dlatego optymistycznie patrzę na przyszłość robotyzacji i automatyzacji w naszym regionie.
Które kraje są liderem tych procesów w naszym regionie?
Jeśli spojrzymy na gęstość robotyzacji (liczba robotów przemysłowych na 10 000 zatrudnionych), liderem jest Słowacja z wartością 169, a za nią Czechy – 147. Średnia światowa to 113. Pozostałe kraje regionu plasują się poniżej tej średniej: Węgry – 106, Polska – 46, Rumunia – 25. Wartość tego wskaźnika dla Niemiec, europejskiego lidera robotyzacji, wynosi 364. Pokazuje to jaka jest droga przed nami – ile możemy osiągnąć wdrażając nowe technologie i nowe metody produkcji.